-
Istotne szczegóły
Jestem matką, a dla matki szczegóły liczą się wyjątkowo. Jak świat szeroki tyle jest definicji matki. Dla mnie matka to zapracowana istota płci nijakiej, w zaplamionym dresie, podająca mężowi gorący obiad, gdy wraca z pracy i karmiąca dziecko przed bajkami. Żeby taka matka przypomniała sobie, że jest też kobietą, nie tylko instytucją matki i żony, musi docenić istotne szczegóły. Istotnym szczegółem nie jest dziecko ani mąż, bo raz, że nie są szczegółami, a dwa są po prostu najważniejsi na świecie. Istotny szczegół to otaczanie się pięknem. Piękno to coś co sprawia, że przypominasz sobie o pierwiastku kobiecym, który w sobie nosisz… Istotny szczegół to smaki i zapachy. Nie ma dla…
-
Meta – czyli wyzwania dzień piąty
Ulubione jesienią? Dla mnie to temat rzeka. Nie pokażę Wam wszystkiego na fotografiach, bo (Ci co śledzą nas na fanpage’u wiedzą jakie szaleństwo u nas w domu teraz trwa) dziś są urodziny Melanii. Upiekłam całą masę muffinek do przedszkola, mam mnóstwo sprzątania i przygotować, bo jutro przyjeżdżają do nas moi rodzice i będziemy świętować. Sporo jeszcze przede mną pracy, a w ten weekend mam równocześnie zjazd na studiach podyplomowych i spotkanie z promotorem, więc coś trzeba przynieść i udawać że się działa 😉 Ad rem, “moje” ulubione jesienią są na pewno kolory. Kolorowe liście, kasztany, rudziejąca trawa, pomarańczowe słońce ciężko wiszące nad horyzontem, ale także bure, skłębione chmury, mgły zasłaniające…
-
We dwójkę inaczej…
Wyjaśniam naszą nieobecność na blogu i brak postów. Bohaterka tego bloga- Melania miała pierwszy w swoim życiu urlop ;). Urlop, który spędzaliśmy z mężem w domku letniskowym u moich rodziców wraz z Melą i częściowo jej kuzynką Hanią szybko dobiegł końca, ale Melcia nie chciała wracać i zażyczyła sobie jeszcze tydzień u moich rodziców. Babcia i dziadziuś są raczej odświętnym elementem dzieciństwa Melanii, a ponieważ mała jest wyraźnie złakniona rodziny, chętnie korzysta z opcji dłuższego pobycia z dziadkami. My z mężem wróciliśmy więc na stare śmieci, a Melcia zrobiła sobie urlop- od rodziców, zdjęć, bloga i osiedlowej nudy. Dzięki “łaskawości” moich…
-
Rozpocząć tradycję…
Niedługo po przebudzeniu, zaraz po nakarmieniu córeczki, robię sobie parzoną kawę w swoim ulubionym kubku. Nieważne jak mi minęła noc i jaka jest pogoda za oknem, ta kawa to coś na co czekam odkąd otwieram oczy i coś co smakuje mi najlepiej z samego rana. Nie chodzi tu o efekt przebudzenia po kofeinie (która niestety na mnie nie działa), ale o cały rytuał czekania, przygotowywania, o niezwykle aromatyczny zapach i smak kawy, o to że ją piję z ulubionego kubka… Kawa zawsze towarzyszy mi rano, wprowadza mnie w błogi, rodzinny, spokojny nastrój. Być może dlatego że i dla mnie i dla mojego męża nie ma lepszego…