Wszystko, co zmieniło moje życie…
Ten wpis, zanim zaczął się pisać, urodził się w mojej głowie już kilka, a może nawet kilkadziesiąt miesięcy temu. Z każdą chwilą stawał się coraz bardziej historyczny – jeszcze zanim się tutaj pojawił… Modyfikowany w myślach, przeżywany na nowo co kilka tygodni, wzbogacany kolejnymi doświadczeniami tworzył się i kreował coraz cięższy, bogatszy, przepełniony – Nowy Wpis – pierwszy post w nowej odsłonie starej Filiżanki…
Ten wpis to nowy początek dla mnie pod wieloma względami. A teraz powiem Ci dlaczego…
Pod koniec grudnia straciłam wszystko, co mozolnie i latami budowałam, co było moją wielką pasją. W co wkładałam ogromnie dużo pasji, pracy, czasu i serca. Jednym kliknięciem zostałam pozbawiona własnej historii – zfilizankakawy.pl w ciągu sekundy zniknęła z sieci. Choć sporo udało mi się odzyskać, to niestety pozostały straty, których być może nigdy nie nadrobię… Pomimo tego chcę podziękować za szybkie, choć bolesne, oderwanie plastra, które wciąż jak kosa wisiało mi nad głową. Które uzależniało wszelkie treści bloga, od czyjegoś widzimisię. Żyłam w ciągłym strachu, że mogę napisać coś nie tak, mogę czymś zdenerwować i ciach – mój blog zniknie. No i zniknął. I chwała, bo teraz choć wiele straciłam, to zyskałam coś, czego oszacować się nie da : WOLNOŚĆ. Dziękuję Ci za to. Ja bym się nie odważyła, tak jak z wieloma rzeczami, których do tej pory się bałam, więc ustępowałam. Bo przecież ja jestem “pieniacz, co dużo mówi, ale jak przychodzi co do czego, to boi się nawet zadzwonić”.
Co wydarzyło się w przeciągu ostatnich lat…
Wiedziałam już od jakiegoś czasu, że ten rok będzie dla mnie przełomowy i wyjątkowy. Nie spodziewałam się jednak, że aż tak bardzo. Co takiego przełomowego i wyjątkowego się stało, że nadchodzący 2019 będzie zupełnie inny niż wszystkie?
Po pierwsze skończyłam 30 lat, a w ciągu tych zaledwie – jak na kaliber doświadczeń – trzydziestu lat, zdążyłam urodzić cudowną córkę i wychować ją na mądrą, wesołą, niezwykle wrażliwą i empatyczną dziewczynkę. Wyszłam za mąż i prowadziłam dom na 100% – gotując, dbając o mieszkania, które wynajmowaliśmy, zajmując się malutkim dzieckiem, będąc prawdziwą mamą menager. Przekonałam się, że pełne zaufanie to domena naiwnych, a nie ufnych. Przeżyłam szok otrzymując pozew o rozwód, nie wspominając o tym, co przeżyłam czytając jego treść. Przeszłam przez pięć bardzo trudnych i stresujących spraw o alimenty oraz dwie sprawy rozwodowe w ciągu 13 miesięcy… Poszłam na swoje i własną ciężką pracą oraz z pomocą najbliższych wyremontowałam mieszkanie, które zastałam w stanie niemal rudery. Zdążyłam upaść i podnieść się, by w końcu stanąć na własnych nogach. Zupełnie wolna i niezależna, mogąca przekonać się ile jestem w stanie znieść, zorganizować, wypracować. Ile ważnych decyzji jestem w stanie podjąć, jak silną babką jestem.
Dziękując za to, co było złe…
W ciągu tych 30 lat doświadczyłam ogromnej mocy wdzięczności. Zawsze potrafiłam doceniać trudne doświadczenia, bo to one kształtują charakter i pozwalają doceniać dobro. Jednakże to minione dwa lata udowodniły mi jak bardzo złe może zamienić się w dobre… Gdybym nie dostała pozwu o rozwód, pewnie dalej tkwiłabym u boku kogoś, kto wyznawał zupełnie inne życiowe priorytety. Choć powrót do rodzinnego miasta był dla mnie niezwykle trudny, to okazało się, że to właśnie tutaj się odnalazłam. To tutaj zawiązałam fantastyczne przyjaźnie. To właśnie tutaj znalazłam pracę w zawodzie. I wreszcie – to właśnie tutaj zamieszkałam na swoim. Dzięki temu co się wydarzyło jestem wolną i niezależną kobietą, która spełniła swoje największe marzenie – zapewniłam córce bezpieczeństwo i stabilizację. Jako trzydziestolatka rozpoczynająca 2019 rok jestem już zupełnie inna od tej mnie sprzed siedmiu, pięciu, a nawet dwóch lat. Ta babka rządzi – mówię Wam.
To jednak nie koniec. Ta babka – zarzekająca się, że już nigdy, przenigdy nie wyjdzie za mąż, poznała kogoś, kto zmienił ten punkt widzenia o 180 stopni. Pamiętam ten moment, kiedy pod moimi zdjęciami w social mediach zaczęły pojawiać się komentarze, że kwitnę. Powiem Wam więcej; przeglądając wnikliwie mojego Instagrama wstecz, można po zdjęciach mojej twarzy dociec, kiedy związałam się z facetem, który tak mnie uszczęśliwia. Gdyby nie to wszystko co się stało, dalej wierzyłabym, że poważny i spokojny zawadiaka, cyniczny prowokator, mega inteligenty i chłodny w obyciu prześmiewca, a jednocześnie niezwykle czuły i dobry facet istnieje tylko w romansach dla kobiet. Okazało się jednak, że taki typ istnieje i w tym roku zostanie moim mężem.
Nowy Rok wyjątkowo nowym początkiem
Nowy wpis na nowej odsłonie bloga, na własnym już, nowym adresie, odmieniona i szczęśliwa ja. Nigdy nie lubiłam sylwestra, trudnego przejścia pomiędzy znanym starym a nieznanym nowym. Początek 2019 roku pokazał mi, że wszystko co nowe, trudne wydaje się tylko na początku…