-
Mój sposób na jesień
Nie będę ukrywać, że marudzenie ludzi na letnie upały doprowadza mnie do szewskiej pasji i zawsze żal mi odchodzących, letnich dni. Tym bardziej, że lato mamy króciutkie i rzadko kiedy upały trwają bite dwa miesiące wakacji (po prawdzie: każde narzekanie na pogodę trochę mnie irytuje, bo każda aura ma w sobie coś magicznego i każda mija bezpowrotnie). Niemniej jednak kocham jesień, a dlaczego i za co wspominałam tutaj. Pisałam między innymi o ważnych datach, na które czekamy całą rodziną, o grzanym winie, darach ziemi czyli dyni, jarmużu, śliwkach, jabłkach itd, a jak jesteście ciekawi za co jeszcze kocham tą przepiękną porę roku to zapraszam na tamten wspominany wpis. Mój sposób na…
-
Księży Młyn- mój wehikuł czasu
Dziś zapraszam Was na wycieczkę po jednym z niezwykłych skrawków Łodzi, po miejscu w którym zatrzymał się czas i w którym można zrobić setki zdjęć, a każde będzie miało inny klimat. Miejsce, o którym mówię, to zespól fabryk włókienniczych o wdzięcznej nazwie Księży Młyn. Powstał on w XIX wieku i mieści się tuż obok Parku Źródliska oraz przepięknej Palmiarni. Ponieważ wróciło do nas słońce, korzystamy z tych ostatnich promieni i przyjemnej pogody, spędzając wolny czas na zewnątrz, rowerowo czy na placu zabaw, a ja nie rozstaję się z aparatem. To także ostatni moment żeby poszaleć z modą, bo choć lubię jesienne ubieranie na cebulkę, to jednak…
-
Domek dla lalek – regał
To było marzenie, o którym nawet nie mówiłam na głos. Jako mała dziewczynka byłam w posiadaniu różowego, plastikowego, kiczowatego. Miał mikro, plastikowe mebelki, na które nie mieściła się lalka Barbie i choć teraz nie zrobiłby furory, ja swój pamiętam bardzo wyraźnie.
-
Fotografia blogowa
Czekałam na ten konkretny temat wyzwania z utęsknieniem, bo choć robienie zdjęć podobało mi się zawsze, to włos mi się na głowie jeżył jak pytałam tatę “ale jak zrobić zdjęcie o zmierzchu?”, a on zaczynał mi tłumaczyć jakieś niestworzone rzeczy. Statyw? Długi czas naświetlana? Przesłona? Co to jest?!? To była dla mnie czarna magia, zdjęcie robiłam lustrzanką na automacie albo smartfonem. Kiedy założyłam bloga, siłą rzeczy musiałam zacząć robić do niego ładne zdjęcia. Stroiłam więc córkę, brałam smartfonika i szłam w teren, a potem ewentualnie nakładałam jakieś filtry i wrzucałam fotki do wpisów. Po pewnym czasie zaczęłam słyszeć komplementy na temat tych moich topornie robionych zdjęć. Nie chodziło o technikę,…
-
Muffinki marchewkowe najlepsze na świecie
Zbliża się jesień. Nieubłaganie zagląda nam w okna szarością, burością, chłodem i wiatrem. Wczorajsze tropikalne upały bezczelnie uciekły jak złodziej, nocą. Ranek mnie przeraził, zaskoczył, zasmucił i przypomniał o plusze i zimnie, które nachodzą wielkimi krokami. Lubię jesień, pisałam Wam o tym tutaj, ale jesień trwa w Polsce bardzo długo i zdążę się nią nacieszyć, a lato (jak wszystko co dobre) to tylko błysk, malutki wycinek czasu, króciutkie błogosławieństwo. Przychodzi więc jesień: czas grzańca (mmmmniam!), koloru musztardowego, puchatych swetrów, szalików i czapek, czas dyni i pysznych deserów. Deserów? No właśnie! Muffinki marchewkowe, które posmakują każdemu i nikt się nie kapnie, że jest tam marchew 😉 : 250 gram surowej marchwi 180…
-
Sukienka z podkoszulka
Prawie rok temu chwaliłam się Wam w poście na temat kwiatów, które warto mieć w domu, pierwszą uszytą przez siebie sukienką (tutaj). Dziś przypominam Wam to, co zdziałałam i jak się sprawuje. Sukienkę szyłam na maszynie teściowej, bez żadnego kroju, z podkoszulka mojego męża. Przyznaję, że teściowa pomogła mi wszyć koronkę w rękawki, ale z całą resztą podołałam sama. Nic wielkiego- wiem, ale patrzcie jak fajnie wygląda. Nie ma jak prostota, nie ma jak recykling i no nie ma jak dzieło mamy ;).
-
Niewymierne korzyści blogowania
Kiedy zaczęłam prowadzić blog, nie miałam zielonego pojęcia o blogosferze. Teraz wiem już więcej, ale wtedy błądziłam jak w mgle. Zaróżowiony blog, “zwyczajne zdjęcia”, szablonowy, niekominkowy szablon i ja komentująca blogi nie te, które powinnam. Byłam nieświadoma praw jakimi rządzi się ten światek, teraz jestem, ale nie powiem, że jestem szczęśliwa z powodu posiadania obecnej wiedzy… Abstrahując od przemian jakie przechodził mój blog; blog!, bo wartość tekstów jest identyczna (nie zmądrzałam, nie zaczęłam pisać lepiej, ale odkąd mam lepszy szablon i dobre zdjęcia czyta mnie więcej osób…), blogowanie dało mi dużo dobrego. Pomijając fakt, że odkryłam w sobie pasję fotografowania i odkryłam masę…
-
Zoo i Palmiarnia w Łodzi
Od miesięcy marzeniem Melanii było wybrać się do Zoo i obejrzeć wszystkie te zwierzęta, które zna tylko z książek lub telewizji. Planowaliśmy wybrać się do krakowskiego Zoo, ale gdy sprawdziłam jak wyglądają ceny biletów w Łodzi, nawet się nie zawahałam. Choćbyśmy mieli się rozczarować- głupotą byłoby nie pójść i nie zobaczyć łódzkiego zoo na własne oczy. Pogoda nam sprzyjała, Zoo czynne jest aż do 19, Melania wchodzi za darmo, ja również, więc grzechem byłoby nie skorzystać. Czy warto wybrać się do łódzkiego zoo? Oczywiście, że warto! Wstęp jest niezwykle tani, a bilet zintegrowany ważny jest 2 dni i uprawnia do wejścia do Zoo, Ogrodu Botanicznego i Palmiarni. W Zoo znajduje…
-
Blogowe Love czyli jak to się stało, że zniknęłam w sieci
Choć dopiero 18 lipca był datą najazdu najładniejszych mam blogosfery na Poznań, moja “przygoda”, a dokładniej współorganizacja spotkania zaczęła się już pół roku wcześniej. Kto kiedykolwiek organizował takie spotkanie, ten wie ile pracy, wysiłku, a przede wszystkim czasu trzeba włożyć, by efekty były zadowalające. Teraz wiem, jakie błędy popełniłyśmy wraz z Pauliną i co robiłyśmy nie tak, ale same wskoczyłyśmy na głęboką wodę, więc podsumowując : NIE ŻAŁUJĘ ANI CHWILI. Tak miało być: żeby umieć trzeba się nauczyć, żeby wiedzieć jak, trzeba tą wiedzę zdobyć. Nic nie poszło na marne, a wszelkie błędy przekujemy w sukces kolejnej edycji Blogowe Love. Spotkanie zapełnione było atrakcjami. Zapełnione tak mocno, że aż za bardzo.…
-
Tarta grzechu warta: błyskawiczna i banalna
Sezonowe owoce, ciepło, mało czasu i mnóstwo rozrywek oraz aktywności oznaczają, że jeśli macie ochotę na coś słodkiego to nie musi być to zlepek chemii, cukru i syropu glukozowo-fruktozowego. Tarta, którą proponuję jest w zasadzie tak banalna jak Kopiec Kreta z kartonowego opakowania i prawie tak pyszna jak łakoć z przybytku Wentzla. Składniki na “ciasto”: opakowanie pełnoziarnistych herbatników (moje były z Biedronki) pół kostki masła (może być i nawet margaryna, próbowałam w obu wersjach i nie czułam różnicy :P) Wszystko blendujemy na gładko i wykładamy na spód do tarty, wkładamy do lodówki na czas przygotowania masy. Krem budyniowy: Wersja hard to nasz własny budyń z żółtek i mąki ziemniaczanej, ja…
-
Przyczepka weehoo – czy warto?
Do tej pory trasy rowerowe przemierzaliśmy z odziedziczonym po dzieciach szwagra siedziskiem do roweru. Niestety, już pod koniec zeszłorocznego sezonu rowerowego, jadąc za moim mężem i córką ściskało mnie w dołku. Córka była coraz cięższa, a fotelik był już naprawdę leciwy i niestety nie rósł wraz z Melanią. Tylna opona obciążona była do granic i wyglądała jak flak, a moja córka przy najmniejszych dziurach (a tych w Polsce nie brak na drogach) niebezpiecznie przechylała się wraz z fotelikiem to na jedną to na drugą stronę.
-
Pierwsze dni…
Od 15 czerwca na stałe zagościliśmy w Łodzi. Rozpakowywanie i sprzątanie nie miało końca. To, co wypakowałam i jakimś cudem udało mi się upchać, tylko zajmowało miejsce w szafach, a rzeczy do rozpakowania jakby nie ubywało… Kryzys gonił kryzys, byłam pewna że nie zmieszczę tego wszystkiego co przywieźliśmy. W końcu udało się. Opanowałam chaos, w szafach zapanował względny porządek, pudła powędrowały do kosza, a na parapetach pojawiły się kwiaty. Kiedy po dwóch dniach rozpakowywania i układania mogłam nacieszyć oczy przestrzenią, nadszedł moment gruntownych porządków. Okna, półki, przestrzenie pod wersalkami- wszystko wymagało dokładnego wysprzątania. W między czasie odbywał się drugi nabór do przeszkoli, więc z nadzieją udałyśmy się do tego wymarzonego,…
-
Urocze Nin czyli maleńki cud na wysepce
Nin znajdujące się kilometr od Zatonu, to miasto ukryte na wysepce połączonej ze światem dwoma mostami. Na nogach Nin okrążysz w 10 minut, ale przez te 10 minut nie poczujesz upływu czasu, zregenerujesz siły, zapomnisz o smutku i problemach. Nin to miasteczko, w którym opuszczone gaje oliwne rozpościerają się pomiędzy starymi murami z kamienia, to miasteczko gdzie czuć włoski klimat a przy brzegu dryfują łódki i łódeczki, których jest tu chyba tyle, co mieszkańców. Niezwykłe, czarujące Nin, które zachwyciło nas do granic, nęciło swoim niepowtarzalnym klimatem, zapraszało niemal na stałe. Opuszczone ogrody z sypiącymi się domami wystawione na sprzedaż, mamiły mnie i…
-
Zadar – magiczne miasto Dalmacji
Zadar to miasto porównywane z Wenecją, nazywane jest “małym chorwackim Rzymem” i stawiane na równi z Dubrownikiem. To miasto, o którym się mówi, że wygrywa symfonie falami na organach oraz że tam najpiękniej zachodzi słońce. To niewątpliwie piękne miasto o włoskim klimacie: wąskie uliczki, arkady, kolumienki, podcienia, wyboiste chodniki z kamienia, mnóstwo kwiatów na balkonach i śródziemnomorska roślinność. Nie powiem jednak, że porównywalne jest do Rzymu czy Wenecji, bo to jakie wrażenie robi Rzym i Wenecja są po prostu nie do opisania. Italia nie ma sobie równych, choć Chorwacja- bez dwóch zdań- to przepiękny, śródziemnomorski kraj o idealnie przejrzystym morzu, wspaniałej pogodzie, cudownej roślinności i…