Przemyślenia mamy

Ulubiona pora dnia czyli jak znaleźć radość w każdej minucie

7:30- słyszę budzik. Szybko go wyłączam, by zbyt nerwowo nie zbudził mojej córeńki. W pokoju jest szaro-zielonkawo. Szaro od poranku, zielonkawo od ścian sypialni. Wtulam się w cieplutką szyjkę Melci, budzę buziakami, szepczę, że pora wstawać. Zanim wstaniemy tulimy się i chwilkę gadamy, jak co rano słyszę: “W co mnie ubierzesz? Przypadkowo w sukienkę, prawda?” (nie pytajcie skąd to niegramatyczne przypadkowo- nie wiem). Niespiesznie szykujemy się do przedszkola, by około 8 wyjść z domu.
8:15- włączam ekspres i komputer. W domu roznosi się aromatyczny zapach świeżo mielonej kawy, a ja siadam do “pracy”. Odpisuję na maile, przeglądam blogi i portale, piszę posty, obrabiam zdjęcia, przeglądam ogłoszenia o pracę.
10:00-10:30 – jem śniadanie (tak, tak, wyznaję zasadę: jem gdy jestem głodna). Różniej wracam do bloga, jeśli nie dokończyłam co miałam zrobić lub biorę się za obowiązki domowe: zamiatam/odkurzam, składam pościel, prasuję, nastawiam pranie, myję to, co nie mieści się w zmywarce, idę na zakupy. Około 12:00 biorę się za obiad, w między czasie czytam książki, słucham muzyki, czasem uda mi się nawet poćwiczyć. Przed 15 wychodzę po córę, a gdy wracam podaję jej gorący, świeży obiad i zaczynamy zabawę: układamy puzzle, czytamy książki, bawimy się lalkami w jej domku dla lalek. Około 16:30 zaczynam niecierpliwie wyglądać przez okno- czekam na męża. Gdy tylko wraca moja miłość podgrzewam obiad, a jeśli jest jeszcze ciepły po prostu nakładam mężowi na talerz. Jemy wspólnie we dwoje, bo córka po przedszkolu jest tak głodna, że nie chce czekać ;). Po obiedzie deser jemy już wszyscy razem: domowe ciasto, muffinki, czasem łakocie z cukierni, do tego herbatka. Przychodzi wieczór, wyciągamy gry planszowe, zagadki, klocki lego albo kolorowanki i bawimy się całą trójką na dywanie w pokoju córki (tak! Melania ma już swój pokój!:)). Tak spędzamy czas aż do późnego wieczora.
Około 19 robię córze kolację, potem mąż zabiera ją do kąpieli: prawie codziennie musi taplać się w wodzie minimum pół godziny, bawi się wtedy w kawiarnię :). Na koniec dnia pozwalamy jej obejrzeć bajkę, zazwyczaj około 20, około 20:30 klękamy do modlitwy, a następnie tatuś idzie uspać córeczkę. Od 21 mamy już czas tylko dla nas, taki “małżeński” czas. Przytulamy się i włączamy sobie film, program rozrywkowy, czasem któreś z nas robi coś na komputerze, ale zawsze jesteśmy obok siebie i zawsze co chwilę przerywamy pracę/oglądanie filmu rozmową.  Nierzadko wieczorami robimy brzydkie rzeczy: pijemy grzańca (no dobra, ja piję :P), jemy smażone frytki, dojadamy łakocie (tak, ja też mam grzeszki na sumieniu, chociaż mam hopla na punkcie zdrowia). Około 22:30-23:00 szykujemy się do snu. Mąż bierze prysznic, a ja odprawiam moje twarzowe rytuały (masaż, ćwiczenia), potem ja biorę prysznic, a mąż albo już zasypia albo odprawia swoje rytuały papierosowe. Między 23 a północą jesteśmy już w łóżku. W tygodniu często zdarza się, że mąż kładzie się do spania dużo wcześniej, czasem nawet z córą, ale wstaje do pracy bladym świtem, więc cieszy mnie to, gdy rezygnuje z wieczoru ze mną na rzecz snu. Wiem, że odbijemy sobie to w weekend.
Nie mam ulubionej pory dnia: każda chwila w moim dniu jest wspaniała i wyjątkowa. Uwielbiam tulasowe poranki z córeczką, uwielbiam poranną kawę w samotności, kocham wspólne popołudnia i wieczory, gotowanie obiadu, prasowanie i zamiatanie. Nie mogłabym wybrać jednej, ulubionej części dnia, bo każda jest magiczna i niezwykle radosna. Nawet noc jest wspaniała, bo usypiam przytulona i ściśnięta niemal z każdej strony. Czasem budzę się rano tak zdrętwiała, że przez cały tydzień boli mnie kręgosłup, ale co z tego? To jest dopiero powód do radości, że po czterech i pół roku małżeństwa my nadal z mężem śpimy przytuleni. 

Z filiżanką kawy to moje własne miejsce w sieci. Zapraszam Cię do mojego świata, usiądź wygodnie i napij się ze mną filiżanki aromatycznej kawy. Jestem autorką lifestylowego bloga www.zfilizankakawy.tv, gdzie dzielę się z Wami wszystkim co mnie fascynuje i co jest dla mnie ważne.

42 komentarze

  • Anonimowy

    Nie rozumiem jak Ty z takim zdrowym podejściem do życia i odżywiania możesz pozwolić aby Twój mąż tracił zdrowie i nie oszukujmy się pieniądze na te swoje papieroski! Policz sobie ile kosztuje najtańsza paczka papierosów, pomnóż to przez ilość dni w miesiącu. Bardziej ci uzmysłowi ile Twój mąż puszcza pieniędzy z dymem, gdy kwotę którą przepala miesięcznie pomnożysz przez ilość miesięcy w roku. To dopiero robi wrażenie! Ty oszczędzasz planując jadłospis, ubierasz siebie i córkę w lumpeksach a Twój tzw. ukochany mężuś puszcza z dymem kasę. To nie ma sensu! Oglądnij sobie filmy o ludziach chorych na raka krtani, płuc i wielu innych chorób. Albo spotkaj się z nimi. Straszne przeżycie, zapewniam. Oni też palili mówiąc sobie mnie to nie spotka a teraz umierają w męczarniach. Nie życzę Twojemu mężowi takiego końca a Twojej Melci zostania sierotą ale…

  • Daria Jóźwicka

    Dla mnie również każda chwila spędzona z moją rodziną jest wyjątkowa bez względu na godzinę. Choć wróciłam do pracy i nie żałuję tego, to czasem tęsknię za tymi leniwymi porankami i wtulaniu się w mojego syneczka.

  • Lawendowa F.

    Fajnie się to czyta bo mam podobnie tyle tylko, że ganiam do pracy a jak mam wolne to zawsze wymyślę jakąś niespodziankę dla rodzinki i najczęściej jest to wypad do Trójmiasta 🙂 Ja i córka to to takie dwie gadulskie i czasem nie starcza nam dnia żeby się nagadać a mój M. hmmm..musi się nasłuchać i zrobić wszystko o co go poprosimy:) Nasze wspólne chwile sa wyjątkowe i nie zamienimy ich nigdy na nic innego bo uwielbiamy razem spędzać czas…szkoda tylko, że mamy go tak mało:(

  • kobieta z Ikrą

    Sam tytuł już mnie ucieszył- też tak mam w ciągu dnia chcę i znajduję te chwile, niespieszne, przyjemne, które sprawiają, że nabieram oddech do kolejnych obowiązków. Na co jeszcze zwróciłam uwagę- wspólne modlitwa wieczorna-u nas w domu też tak jest. Nie wiem na ile 2 letnia Matylda zdaje sobie z tego sprawę, ale faktem jest że przyszedł czas, iż sama domaga się momentu na "AMEN".

  • Kami

    Super czyta sie twój post. Uporządkowane życie, przyjemna rutyna, wszystko ma swoje miejsce i czas. Odnajdujesz się w tym doskonale. Ps. Czy codziennie starasz się gotować coś innego? Robisz plan jadłospisu? W jakim wieku córka poszła do przedszkola, chodziła do żłobka?

    • zfilizankakawy

      Kami, córa nie chodziła do żłobka, a do przedszkola poszła w wieku trzech lat, czyli standardowo. Co do gotowania: bywa różnie, czasem mam obiad na dwa, nawet trzy dni, czasem gotuję codziennie. Z racji mojej oszczędności zawsze spisuję co będę gotować i co kupić, żeby NIC się nie zmarnowało, żeby urozmaicić nam jadłospis i żeby nie było drogo. Gotuję sezonowo, więc latem z reguły codziennie podaję co innego (raz brokuł, raz szparagowa, raz leczo, raz kalafior, raz surówka), jesienią również, chyba że mam dynię to wtedy wiadomo: z jednej dyni kilka potraw. Ale tak, planuję, obliczam, kalkuluję i tak czy siak codziennie coś podgotować muszę, choćby ziemniaki czy kaszę 🙂

  • Save the Magic Moments

    Wow! Ale piękny wpis. Albo masz życie usłane różami, albo po prostu umiesz w 100% wyciskać z życia, to co jest najpiękniejsze! Tak mi się ciepło na serduszku zrobiło. Chyba przeczytam jeszcze raz – by troszkę tej pozytywnej energii złapać 🙂 Ciepło Cię pozdrawiam! Nie mogę się doczekać spotkania 🙂

  • Marta | DOMiOWO

    Przeczytałam właśnie mój niemalże wymarzony scenariusz dnia. Tak sobie mniej więcej wyobrażam codzienność z małą córeczkę – obecnie noszę ją pod sercem i czekam, aż będzie z nami 🙂 Ale i teraz gotuję obiad około południa, czekam aż mąż wróci z pracy, żeby zjeść razem z nim. A potem obowiązkowo słodkości deserowe, herbata, wspólny czas. Pamiętam, gdy ja byłam dzieckiem non stop graliśmy z mamą w planszówki. A w jesienne wieczory do tej pory puzzle rozłożone są na podłodze i mama układa je z bratem przez kilka wieczorów. Dobrze, że każda chwila może być (nie)zwykła 🙂

  • Patrycja Mamowato

    "Wtulam się w cieplutką szyję Melci" – tego Ci trochę zazdroszczę, Franek zawsze budzi się szybciej niż ja i w nic mi się nie wtula, zazwyczaj wsadza mi mały, zaśliniony palec do oka 🙂

  • Vela

    Pięknie to napisałaś, rzeczywiście każda chwila jest wyjątkowa i warto czerpać nawet z tych krótkich momentów, które wywołują uśmiech. Sama mam takie – jest to poranek kiedy z kubkiem ukochanej kawy zasiadam do mojego małego bloggowego świata i wieczór z herbatą, serialem i książką. 🙂

  • Paula Traub

    Piękny opis, przemiło się czytało, poczułam się, jakbym była obok Ciebie w przytulnym, ciepłym domu i jadła ten gorący obiad, piła herbatę z ciastem i grała na miękkim dywanie w gry 🙂 Twój dzień sprawia wrażenie bardzo spokojnego, ułożonego i przyjemnego (chociaż wiem, że praca to praca i nawet jeśli ktoś myśli, że blogowanie nią nie jest, to trzeba się temu totalnie poświęcić), oby wszystkie dni zawsze takie były 🙂

  • Daria Jóźwicka

    Dla mnie również każda chwila spędzona z moją rodziną jest wyjątkowa bez względu na godzinę. Choć wróciłam do pracy i nie żałuję tego, to czasem tęsknię za tymi leniwymi porankami i wtulaniu się w mojego syneczka.

  • Anonimowy

    Nie rozumiem jak Ty z takim zdrowym podejściem do życia i odżywiania możesz pozwolić aby Twój mąż tracił zdrowie i nie oszukujmy się pieniądze na te swoje papieroski! Policz sobie ile kosztuje najtańsza paczka papierosów, pomnóż to przez ilość dni w miesiącu. Bardziej ci uzmysłowi ile Twój mąż puszcza pieniędzy z dymem, gdy kwotę którą przepala miesięcznie pomnożysz przez ilość miesięcy w roku. To dopiero robi wrażenie! Ty oszczędzasz planując jadłospis, ubierasz siebie i córkę w lumpeksach a Twój tzw. ukochany mężuś puszcza z dymem kasę. To nie ma sensu! Oglądnij sobie filmy o ludziach chorych na raka krtani, płuc i wielu innych chorób. Albo spotkaj się z nimi. Straszne przeżycie, zapewniam. Oni też palili mówiąc sobie mnie to nie spotka a teraz umierają w męczarniach. Nie życzę Twojemu mężowi takiego końca a Twojej Melci zostania sierotą ale…

  • Save the Magic Moments

    Wow! Ale piękny wpis. Albo masz życie usłane różami, albo po prostu umiesz w 100% wyciskać z życia, to co jest najpiękniejsze! Tak mi się ciepło na serduszku zrobiło. Chyba przeczytam jeszcze raz – by troszkę tej pozytywnej energii złapać 🙂 Ciepło Cię pozdrawiam! Nie mogę się doczekać spotkania 🙂

  • kobieta z Ikrą

    Sam tytuł już mnie ucieszył- też tak mam w ciągu dnia chcę i znajduję te chwile, niespieszne, przyjemne, które sprawiają, że nabieram oddech do kolejnych obowiązków. Na co jeszcze zwróciłam uwagę- wspólne modlitwa wieczorna-u nas w domu też tak jest. Nie wiem na ile 2 letnia Matylda zdaje sobie z tego sprawę, ale faktem jest że przyszedł czas, iż sama domaga się momentu na "AMEN".

  • Lawendowa F.

    Fajnie się to czyta bo mam podobnie tyle tylko, że ganiam do pracy a jak mam wolne to zawsze wymyślę jakąś niespodziankę dla rodzinki i najczęściej jest to wypad do Trójmiasta 🙂 Ja i córka to to takie dwie gadulskie i czasem nie starcza nam dnia żeby się nagadać a mój M. hmmm..musi się nasłuchać i zrobić wszystko o co go poprosimy:) Nasze wspólne chwile sa wyjątkowe i nie zamienimy ich nigdy na nic innego bo uwielbiamy razem spędzać czas…szkoda tylko, że mamy go tak mało:(

  • Marta | DOMiOWO

    Przeczytałam właśnie mój niemalże wymarzony scenariusz dnia. Tak sobie mniej więcej wyobrażam codzienność z małą córeczkę – obecnie noszę ją pod sercem i czekam, aż będzie z nami 🙂 Ale i teraz gotuję obiad około południa, czekam aż mąż wróci z pracy, żeby zjeść razem z nim. A potem obowiązkowo słodkości deserowe, herbata, wspólny czas.
    Pamiętam, gdy ja byłam dzieckiem non stop graliśmy z mamą w planszówki. A w jesienne wieczory do tej pory puzzle rozłożone są na podłodze i mama układa je z bratem przez kilka wieczorów.
    Dobrze, że każda chwila może być (nie)zwykła 🙂

  • Kami

    Super czyta sie twój post. Uporządkowane życie, przyjemna rutyna, wszystko ma swoje miejsce i czas. Odnajdujesz się w tym doskonale. Ps. Czy codziennie starasz się gotować coś innego? Robisz plan jadłospisu? W jakim wieku córka poszła do przedszkola, chodziła do żłobka?

    • zfilizankakawy

      Kami, córa nie chodziła do żłobka, a do przedszkola poszła w wieku trzech lat, czyli standardowo.
      Co do gotowania: bywa różnie, czasem mam obiad na dwa, nawet trzy dni, czasem gotuję codziennie. Z racji mojej oszczędności zawsze spisuję co będę gotować i co kupić, żeby NIC się nie zmarnowało, żeby urozmaicić nam jadłospis i żeby nie było drogo. Gotuję sezonowo, więc latem z reguły codziennie podaję co innego (raz brokuł, raz szparagowa, raz leczo, raz kalafior, raz surówka), jesienią również, chyba że mam dynię to wtedy wiadomo: z jednej dyni kilka potraw. Ale tak, planuję, obliczam, kalkuluję i tak czy siak codziennie coś podgotować muszę, choćby ziemniaki czy kaszę 🙂

  • Paula Traub

    Piękny opis, przemiło się czytało, poczułam się, jakbym była obok Ciebie w przytulnym, ciepłym domu i jadła ten gorący obiad, piła herbatę z ciastem i grała na miękkim dywanie w gry 🙂 Twój dzień sprawia wrażenie bardzo spokojnego, ułożonego i przyjemnego (chociaż wiem, że praca to praca i nawet jeśli ktoś myśli, że blogowanie nią nie jest, to trzeba się temu totalnie poświęcić), oby wszystkie dni zawsze takie były 🙂

  • Vela

    Pięknie to napisałaś, rzeczywiście każda chwila jest wyjątkowa i warto czerpać nawet z tych krótkich momentów, które wywołują uśmiech. Sama mam takie – jest to poranek kiedy z kubkiem ukochanej kawy zasiadam do mojego małego bloggowego świata i wieczór z herbatą, serialem i książką. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *