Czy zmiana przedszkola musi być traumą?
Melania do przedszkola chodzi już drugi rok. Zapisałam ją jako trzylatkę do przedszkola w Żywcu, gdzie od razu przydzielona została do grupy maluchów. Nie upłynął rok szkolny, kiedy z powodu przeprowadzki musiała pod koniec kwietnia rozstać się ze swoim przedszkolem i rówieśnikami. Na przełomie 2015/2016 r. chodziła do średniaków w zupełnie innej placówce, w zupełnie innym mieście, a nawet województwie. Znów nie upłynął nawet rok, w lutym musiałam wypisać ją z przedszkola nr. 170 w Łodzi. Obecnie uczęszcza do prywatnej placówki w Miechowie- tam znalazło się dla niej miejsce, i dzięki Bogu, bo to najbardziej polecane z miechowskich, prywatnych przedszkoli.
Pierwsza zmiana przedszkola przebiegła dosyć gładko. Melania podekscytowana była nowym, wielkim miastem i cieszyła się, że czeka ją aż cztery miesiące wakacji. W nowej grupie zaadaptowała się bardzo szybko, polubiła ciocię i wujka, chętnie chodziła na dodatkowy taniec raz w tygodniu i brała udział w zajęciach. Czekała z niecierpliwością na kolejny rok w przedszkolu, bo w grupie starszaków zaczęłaby już zajęcia na pobliskim basenie oraz naukę jazdy na łyżwach. Niestety, nie udało się.
Mój dzisiejszy wpis nie będzie czarowaniem i przekonywaniem, że do wszystkiego można się przyzwyczaić, a zmiany zawsze są dobre. My dorośli mamy znacznie łatwiej, bo rozumiemy zmiany, które przyniosło życie lub przynajmniej jesteśmy w stanie je przełknąć. A dziecko? Niekoniecznie.
Rozstanie z rówieśnikami okazało się dla Melanii bardzo trudne. Nowe przedszkole- choć prześliczne, jasne i przestronne, oferujące mnóstwo atrakcji, z troskliwymi ciociami na czele okazało się dla mojej córki zmorą. Przez prawie miesiąc zapierała się nogami i rękami przed wyjściem z domu i niemal każdego wieczoru, przed snem, wspominała dawne koleżanki, pytała kiedy do nich wróci i kiedy one ją odwiedzą.
To nie była łatwa zmiana, myślę że dla nas obu było to traumatyczne przeżycie. Mnie- kroiło się serce, każdego ranka miałam ochotę skapitulować, a Melcia- była zwyczajnie nieszczęśliwa.
Rozmowa, wspólne spędzanie czasu, bliskość- to wszytko są sprawy oczywiste. Ale gdy w życiu dzieje się tragedia nie pomoże pogłaskanie po głowie i kilka czułych słówek każdego wieczoru. Dla dziecka taka zmiana to trauma równie poważna jak dla nas utrata najbliższej osoby. Czy gdybyś straciła mamę wystarczyłyby rozmowy i przytulanie? Przeżyłabyś swoją żałobę w tydzień?
Duże zmiany dla nikogo nie są łatwe, ale najcięższe są chyba dla dzieci. Brak zrozumienia dlaczego, niemoc, bezsilność i brak zgody na to, co się dzieje powodują jeszcze większy opór i rozpacz. Co może zrobić rodzic? Niewiele. Musi być cierpliwy i wyrozumiały, musi słuchać, musi stać się nieziemsko wyczulony na konkretne sygnały.
Na początku obawiałam się, że może reakcja mojej córki związana jest także z samym przedszkolem, ale po wielu szczerych, długich rozmowach przekonałam się, że podłoże jej smutku tkwi gdzie indziej. Tkwi w nagłej, niepojętej zmianie, na którą Melania nie była ani gotowa, ani chętna.
Każde dziecko inaczej przeżywa rzeczy, które je spotykają, boryka się z innymi zmorami, dlatego w przypadku tematów trudnych i ważnych, trzeba być niezwykle troskliwym, słuchającym, ale także stanowczym. To nie jest proste, ale jeśli uda nam się przebrnąć, to czeka nas tylko sukces.
Mnie się udało.